Sad ogromny, wielkie zbiory,
money, money pełne wory.
Każdy byłby z dumy chory.
Godny sad by pisać story.
Zmieścić jabłek taki huk,
tylko Wielki Wóz by zmógł,
gdyby nocą z nieba dróg,
zjechać tu, do sadu mógł.
Lecz gdy pierwszy zachwyt zblakł,
czegoś mi tu było brak;
czemu cicho tu jest tak,
czemu tu nie śpiewa ptak?
Zapytałam sadownika:
co się stało, gdzie muzyka?
On mi na to napomyka :
po opryskach ptak ucieka,
bo nie znajdzie tu robaka.
Gdyby jednak szpak się zjawił,
owoc dziobnął, ślad zostawił,
i grosika mnie pozbawi;
śrutem bym go podziurawił,
długo by tu nie zabawił.
Odpowiedzią się zmartwiłam,
skrzydła pospiesznie złożyłam,
płaszczem smutku je okryłam.
W sadzie martwa cisza była.