Wiosna przyszła na łąkę o świcie,
kiedy słońce kolory rozdaje.
Obudziło się radosne życie
już wśród trawy pąsowieją maki,
złocą jaskry i kaczeńce,
chabry na swych skroniach błękit niosą
Biały dzwonek niewinnością wzrusza.
Tu skowronki wniebowzięte
wyśpiewują pod niebiosa,
że już wkrótce, że niedługo,
że wyklują się pisklęta.
A na skraju łąki,
czyjeś serce nieprzytomne,
rozkochane do białości-
-marzy.
Późne lato słońcem rozpalone,
wykłosiło już trawy na łące.
miodne kwiaty nektar swój oddały.
już pękają w szwach spichlerze norek.
Jest czas zbiorów, czas pracy wzmożonej
Tylko świerszcze lekkomyślne,
ciągle stroją swoje skrzypce –
marząc o koncercie życia;
– cóż artyści.
A na skraju łąki,
czyjeś serce połamane,
porzucone i zdradzone-
-płacze.
Zimnym wiatrem powiało z północy.
Ciężkie chmury grożą, że wnet spadną.
Dym z sąsiedztwa snuje się po ziemi.
Strach pomyśleć o pożarze łąki.
Z kretowiska, z mysich norek,
słychać szepty i zaklęcia-
by śnieg przykrył płaszczem ziemię-
to przetrwają.
A na skraju łąki – kamień,
nie, to serce skamieniałe,
już nie płacze, nie rozpacza-
-milczy.